Kiedy jest trudno …

Biegając wcześnie rano układałam sobie w głowie dzisiejszy wpis. Zaraz po odstawieniu mojej Nowej Podopiecznej o 6.20 do pracy chciałam zaraz się ubrać w dres i iść pobiegać, ale klik, przyszła wiadomość od koleżanki z Berlina przez WhatsApp. Przeczytałam, odpisałam, życząc jej miłego dnia. Ach, co tam. Zajrzałam na Facebooka. Przysiadłam na chwilę …. a to zleciało pół godziny. No i zaraz zachciało mi się spać. „Iść na bieg? Brrr zimno. Położyć się do łóżka i zdrzemnąć? OOO tak …”. Po negocjacjach z sobą i wygraniu z sobą, poszłam biegać.

Wstaję o 4.20, by się samej przygotować do pracy. O 4.45 wstaje moja M.. Mycie, pielęgnacja ciała, transferowanie, śniadanie, ubieranie trwa trochę czasu. Po 6.00 odprowadzam ją do windy, zjeżdżamy w dół, mówimy „Miłego dnia” i do 13.00 mam spokój. Kiedy zasypiam o 22.00 do 4.00 jest 6 godzin. Dla mnie to mało. Czytaj dalej