Jak Niemki czują się w tej pracy

Pracuję w firmie niemieckiej, wraz ze mną pracują Niemki. Jesienią wdrażałam do pracy kilka Niemek, bo moja Młoda podopieczna z niepełnosprawnością (jeździ na wózku inwalidzkim od urodzenia) nie potrafi zgodzić się z opiekunkami albo opiekunki, też i opiekunowie nie dogadują się z nią. Tak więc opiekunki są i zaraz ich nie ma. Rezygnują i trzeba wdrażać następną. Niemki pracują na tych samych warunkach co ja. Ostatnio opowiadały mi, jak im się pracuje i jakie mają doświadczenia. Powiem wam, czy Niemka, czy Polka, jak nie wypracujemy w sobie pewnych cech , jak nie lubimy tej pracy na tyle, by zmienić swoje podejście, jak podopieczni nas ciągle denerwują, jak nie postawimy granicy w relacjach, jak będziemy uległe, będziemy czuły się ofiarami, jak będziemy kombinować z budżetem domowym, to będziemy ciągle narzekać, ciągle zmieniać podopiecznych i ciągle będziemy niezadowolone. Czytaj dalej

O akceptacji siebie i swojej choroby

Moja pacjentka C., chorująca na stwardnienie rozsiane (SM), nie zaakceptowała swojej choroby i jej następstw. Skończyła medycynę, nie praktykowała, gdyż zachorowała. Objawy choroby już miała podczas studiów.

C. ćwiczy niemal codziennie. Jednego dnia z ergoterapeutą, drugiego z fizjoterapeutą, trzeciego z logopedą. Nigdy nie jest zadowolona z siebie. Gdy zrobi 10 powtórzeń danego ćwiczenia chciałaby 12. Gdy zrobi 12 powtórzeń, mówi w zdenerwowaniu, że dlaczego nie zrobiła 16.

Denerwuje się, gdy mimo wszystko choroba postępuje. Zna skutki choroby. Wie, że nie ma na razie skutecznego lekarstwa, by mogła wyzdrowieć. Jest z siebie niezadowolona. Mówi : „Jestem głupia, jestem brzydka…” .
Mówię: Popatrz na siebie w lustrze, jakie masz ładne kręcone blond włosy, ładny uśmiech … .” Ona tego nie widzi.
Rozmowy z psychologiem bardzo by jej pomogły. Kiedyś miała kilka sesji, ale żaden psycholog według niej nie jest właściwy. Nie chce na nowo zacząć terapii. Jej mama jest lekarzem, ma przyjaciela. Ma opiekunów. C. ma teraz 47 lat.

Ilu ludzi starszych nie akceptuje swoich zmarszczek, powolności, niedołężności i tego, że teraz potrzebują pomocy innych. Są przez to szorstcy w usposobieniu, złośliwi i drażliwi nie raz nie wiedzą sam,czego chcą.

A o moim dniu z C. tutaj. Zapraszam serdecznie.

Jak pracuję z trudnymi pacjentami …

Wiele razy szukałam informacji w internecie, jak możemy reagować w sytuacjach, gdy osoba chora, niepełnosprawna, starsza, nie ma humoru, „wstanie lewą nogą”, coś ją boli, coś jej dolega i całą frustrację przelewa na nas, bo my jesteśmy najbliżej niej. Zastanawiałam się, jak mam ochronić siebie.

Jest słotno. Jest mokro. Jest wietrznie. Jest ciemno. Niby zima a czujemy się jak podczas jesieni, gdyż za oknem taka właśnie jest pogoda. Nie ma mrozu ani śniegu. Czujemy się średnio w taką pogodę, zwłaszcza rano. Nie chce nam się wstawać, gdy dzwoni budzik. Jest tak cieplutko w ciepłym łóżeczku.

Nasi pacjenci czują się różnie. Jesienią i zimą, kiedy dni są przenikliwie wilgotne i ciemne są jakby bardziej drażliwi, czepiający, niecierpliwi … . Czytaj dalej

Co uświadamia mi praca z osobami niepełnosprawnymi i chorymi …

… że nawet jak chcę narzekać na swoje życie i swój los, to nie mogę. Naprawdę nie mogę, gdyż:

… mam sprawne ręce i sprawne nogi. Jestem przez to niezależna. Wychodze, gdy chcę. Biegam, gdy chcę. Spotykam się z rodziną i przyjaciółmi, gdy chcę;

… mogę w nocy przewrócić się na drugi bok, zmienić pozycję ciała, gdy jest mi niewygodnie. Mogę iść do kuchni i napić się wody, gdy chce mi się pić. Mogę iść do toalety, gdy czuję taką potrzebę. Osoba niepełnosprawna potrzebuje do tego drugiej osoby. Musi budzić asystenta/opiekuna, by zmienić pozycję ciała lub potrzebuje innej pomocy;

… gdy rano wstaję, nic mnie nie boli. No dobra, jestem już w takim wieku, że muszę rozruszać swoje kości i mięśnie, ale ogólnie jest w porządku;

… nie jestem ograniczona w swoich wyborach odnośnie zawodu, studiów, hobby, wycieczek i podróży. Osoba niepełnosprawna musi zawsze sprawdzić, czy miejsce, w którym chce spędzić czas jest dostosowane do osób z ograniczeniem ruchowym.

Mam bardzo wiele i doceniam to. Tysiąckrotnie. Doceniajmy to :).

Pozdrawiam serdecznie.

O życzliwości przed świętami słów kilka …

Temat życzliwości „chodzi za mną” od dawna. Pracuję od kilku lat z chorymi, nieraz bardzo samotnymi, młodszymi i starszymi ode mnie pacjentami.

Obserwuję, jak oni zachowują się na początku naszej współpracy. Lubią być często roszczeniowi, lubią trochę popyskować i pokazać „kto tu rządzi”. Nieraz są nieprzyjemni, gdyż myślą, że w ten sposób będą uważani za silnych, odważnych i twardych, nieprzystępnych.

A tak naprawdę właśnie ci, co z zewnątrz są nieprzyjemni, „pyskliwi” i roszczeniowi, potrzebują ludzkiej życzliwości. Do takich wniosków doszłam. Nie wiem, czy też tak uważacie. Opiekunki, które są życzliwe i przyjemne w rozmowie, ale umieją postawić jasną granicę w pracy, wygrywają na dłuższą metę. Czytaj dalej

O innej ciszy …

Biegnąc sobie dzisiaj rano i rozmyślając „wydedukowałam”, że znam dwa rodzaje ciszy. Pomyślałam, że Wam o tym napiszę. Teraz zabierając się do pisania myślę, że są nawet trzy.

Pierwsza, gdy powstaje w wyniku nieporozumienia czy konfliktu z pacjentem w naszej pracy, po których nastaje cisza między nami i wymieniamy zdania z konieczności, pytając co kupić lub podczas porannej i wieczornej toalety. Taka cisza jest między partnerami, małżonkami po kłótni. Są wtedy tzw. ciche dni, w których w ogóle nie odzywamy się do siebie lub tylko z konieczności wymieniamy komunikaty. Może się zdarzyć, że pokłócilismy się przez drobnostkę, nie wyjaśniliśmy sobie wszystkiego od razu, nastała cisza, po której żaden z partnerów nie chce przeprosić i pierwszy wyciągnąć ręki. Lub na przykład cisza między szefem a pracownikiem. Czytaj dalej

O pracy na 100 procent …

O pracy na 100 procent …

Plan tego wpisu ułożyłam sobie w głowie wczoraj i dziś wcześnie rano podczas porannego biegu. Sobota i niedziela, świeci słońce, długi weekend trwa. Jest cisza wokół, jest cisza we mnie. To dobrze.

Jestem z wykształcenia nauczycielem i ekonomistą. Byłam nauczycielem, bankowcem i urzędnikiem. Przez chwilę prowadziłam własną działalność związaną z nauczaniem. W każdej pracy dawałam z siebie 100 %. Nie umialam inaczej pracować. Pracowałam z zaangażowaniem sumiennie wykonując swoje obowiązki. Ale w każdej z tych prac nie czułam się na 100 %. Czytaj dalej

O humorach naszych podopiecznych i jak sobie z nimi radzić

Ostatni dzień mojego dyżuru. Wstaję jak zwykle o 4.30. Ogarniam się i o 5.00 wchodzę do pokoju mojej młodej podopiecznej. Budzę Evę. Mówię „Dzień Dobry”, Ewa odpowiada, ale dziś coś niemrawo i dziwnie. Zapalam lampkę. Nastawiam muzykę i wychodzę. Eva potrzebuje 5 minut na rozbudzenie.

Po 5 minutach wjeżdżam ze stolikem, na którym mam przygotowane środki do mycia i pielęgnacji ciała. Wykonuję rutynowe czynności pielęgnacyjne. Zagaduję. Eva nic. Odpowiada bardzo lakonicznie. Od niechcenia. „Nie ta Eva”, myślę. Zawsze rano, mimo tak wczesnej pory była gadatliwa. „Może denerwuje się zmianą opiekunów?”, rozważam. Dziś o 12.00 przejmuje ode mnie dyżur młody 30-latek. Nie narzucam się rozmową. W spokoju kontynuuję mycie, ubieranie, czesanie. Jak co dzień. Daję nam czas.  Czytaj dalej

Wampirek energetyczny czy zagubiona dziewczyna … i o świętach słów kilka

Miałam mieć swój dyżur na Święta Wielkanocne. Miałam zacząć w tę środę i przez kolejne 14 dni pracować (pracuję w systemie 2 na 2), ale jakimś cudem firma zmieniła mi plan i jadę dopiero w połowie kwietnia. Huurrra!

Miałam trochę nadgodzin. W Niemczech mówią na to „Übertage”. Nie wiem, jak to przetłumaczyć na polski „Naddni”? :). W grudniu tuż przed Świętami Bożego Narodzenia pojechałam na tygodniowy dyżur. Dziewczyny z biura mojej firmy, ze względu na zwolnienia lekarskie innych pracowników, bardzo potrzebowały kogoś „na gwałt”. Zadzwoniły do mnie. Poprosiły. Pojechałam. Mówi się, że dobro wraca… Może coś w tym jest.

Praca z moją młodą M., o której piszę tu, na nowo pokazała mi i przypomniała, że trzeba mieć swoje zainteresowania czy ulubione zajęcia, które pozwolą nam fajnie i inaczej, niż tylko w domu, spędzać czas i być w kontakcie z innymi ludźmi. Czytaj dalej

Kiedy jest trudno …

Biegając wcześnie rano układałam sobie w głowie dzisiejszy wpis. Zaraz po odstawieniu mojej Nowej Podopiecznej o 6.20 do pracy chciałam zaraz się ubrać w dres i iść pobiegać, ale klik, przyszła wiadomość od koleżanki z Berlina przez WhatsApp. Przeczytałam, odpisałam, życząc jej miłego dnia. Ach, co tam. Zajrzałam na Facebooka. Przysiadłam na chwilę …. a to zleciało pół godziny. No i zaraz zachciało mi się spać. „Iść na bieg? Brrr zimno. Położyć się do łóżka i zdrzemnąć? OOO tak …”. Po negocjacjach z sobą i wygraniu z sobą, poszłam biegać.

Wstaję o 4.20, by się samej przygotować do pracy. O 4.45 wstaje moja M.. Mycie, pielęgnacja ciała, transferowanie, śniadanie, ubieranie trwa trochę czasu. Po 6.00 odprowadzam ją do windy, zjeżdżamy w dół, mówimy „Miłego dnia” i do 13.00 mam spokój. Kiedy zasypiam o 22.00 do 4.00 jest 6 godzin. Dla mnie to mało. Czytaj dalej