Czy MUSZĘ …

Tak sobie siedzę w ciszy, słońce za oknem, podopieczna siedzi przed swoim laptopem, a ja tak sobie rozważam i piszę. Czy my MUSIMY, czy możemy … ? Właściwie MOGŁABYM poćwiczyć, gdyż mam problem z biodrami, ale …. nie chce mi się. Nie MUSZĘ, ale mogłabym.

Moja Młoda podopieczna nie MUSI pracować. Ma zabezpieczenie finansowe od państwa niemieckiego z racji jej ograniczeń ruchowych. Od urodzenia przemieszcza się na wózku inwalidzkim. Pracuję z nią dwa lata. Znam ją, gdy pracowała zawodowo i gdy przestała pracować. Co się w niej zmieniło?

MUSZĘ po 20-tce, 60-tce …

Po 20-tce zazwyczaj MUSIMY studiować i pracować. Czy pracujemy u kogoś, czy u siebie we własnej firmie, musimy bądź powinniśmy bądź chcemy zarobić na własne utrzymanie i na rodzinę.

Tak przebiega nam czas do 60-tki u kobiet w Polsce i do 65-tki u mężczyzn. To MUSZĘ moblizuje nas do wstania z łożka rankiem, ogarnięcia siebie oraz dzieci i pójścia do pracy.

Do czego zmierzam?

Osoby niepełnosprawne w Niemczech z racji swoich ograniczeń ruchowych mogą wnioskować o tzw. osobisty budżet, w ramach którego mogą samodzielnie lub przez firmę zatrudnić osobę, która zastąpi im nogi i ręce. Przez to mogą być w pełni samodzielne w takim kontekście, że mogą mieć własne mieszkanie i mieszkać bez rodziny. Czyli mają osobisty budżet na zatrudnienie asystenta oraz mają wyższą rentę, jeżeli ich niepełnosprawność nie pozwala im pracować. Jeżeli mają sprawne ręce to również mają osobisty budżet, ale ich renta jest niższa a oni muszą pracować w zakładzie pracy chronionej. Asystent jest po to, by dowieźć ich do pracy i odebrać z pracy, a nawet nieraz asystent wykonuje za nich prace biurowe. Podopieczny dyktuje, mówi, co trzeba napisać lub zrobić i asystent wykonuje tę prace. Moim zdaniem świetna sprawa.

Czy brak MUSZĘ zmienia …?

Firma, w której pracuję jest drugą firmą, która zatrudnia asystentów dla osób niepełnosprawnych. Lubię obserwować ludzi. Gdy patrzę na ich życie od zewnątrz, „wyciągam” wiele dla siebie, „wyciągam” lekcje oraz mam możliwość obserwacji wielu sytuacji. Analizując je dochodzę do pewnych wniosków.

Brak MUSZĘ rozleniwia, nie motywuje, „psuje”, zmienia.

No niestety, z moich obserwacji wynika, że tak jest.

Taki przykład.

Młoda, gdy pracowała, MUSIAŁA wstać o 5-tej rano, ja musiałam ją umyć, ubrać, pomalować, uczesać, przygotować śniadanie, nakarmić i odprawić na miejsce, pod które podjeżdżał bus, by zabrać ją do pracy. Przyjeżdżała o 15.15. W pracy jadła obiad, więc gdy wracała do domu, siadała przed komputerem a już o 18.00 jadła kolację, brała prysznic, obejrzała jakiś film i wcześnie szła spać, by móc się wyspać do pracy. Miała znajomych z pracy i z nimi umawiała się na kręgle, a w piątki zaraz po pracy umawiała się na kawę w ośrodku aktywizacyjnym. Mimo, że należy do trudnych charakterowo, przez co nie ma stałego zespołu, który z nią pracuje, bo wciąż zmieniają się asystenci, o czym już pisałam, jakoś się dogadywałyśmy. Były spięcia do przezwyciężenia.

Od roku nie pracuje. Jej tzw. trudny charakter sprawił, że weszła w konfikt ze współpracownikami w swojej firmie, przez co zwolniła się i teraz nie pracuje. Mogłaby pracować, ale nie chce i NIE MUSI.

Nie musi, ale mogłaby. Urząd socjalny nie może nakazać jej pójścia do pracy, bo jej ręce są mało sprawne. Były tak samo mało sprawne, jak pracowała, ale pojście do pracy, było jej wyborem. Ma teraz 28 lat, więc życie przed nią. Może lewą ręką obsługiwać klawiaturę komputera czy laptopa, więc w firmie wykonywała prace biurowe. Super sprawa. Teraz mogłaby z ergoterpeutką wyćwiczyć drugą rękę. Nie chce, bo urząd socjalny będzie miał powód, by wysłać ją do pracy. A tego ona nie chce. W firmie, w której pracowała, innym dobrze się pracuje. Niektórzy pracują już w niej przez 16 lat.

Odkąd nie MUSI pracować zmieniła się bardzo. Asystenci zmieniają się jeszcze szybciej niż przedtem. Dlaczego?

Po pierwsze „miewa humory”. Wstaje rano „lewą nogą” i nie ma humoru. Jest wtedy opryskliwa i nieprzyjemna dla asystentów, „prycha”, gdy wykonujemy czynności pielęgnacyjne, gdy pytamy dlaczego, czy coś ją boli, z miną „cierpiętnicy” odpowiada, że wszystko w porządku. Zaznaczę, że oprócz tego, że musi przemieszczać się wózkiem inwalidzkim, nie ma żadnych chorób. Więc to nie jest tak, że ona cierpi, a my narzekamy.

Po drugie, brak jej cierpliwości. Mówi niewyraźnie, więc nieraz musi powtórzyć coś drugi raz. Musi coś nam wytłumaczyć, coś musimy nieraz uzgodnić a ona się irytuje. Przedtem miała więcej cierpliwości.

Po trzecie, mówi, że świetnie się czuje w domu. Miała swoich znajomych, którzy ją odwiedzali nawet po zwolnieniu się z pracy, ale ona swoim pogarszającym się charakterem, bardziej manipuluje ludźmi i przez to zraziła sobie wszystkie osoby. Pozostał tylko jej jeden kolega.

Po czwarte, przytyła i tyje. Gdy pracowała, nie miała tyle czasu na jedzenie. Miała jedną przerwę na śniadanie, które brała ze sobą i jedną przerwę na obiad, który wykupowała w firmie na miesiąc. Jak mówi, obiady nie były dla niej zbyt smaczne, ale nie tyła. Poprzez tycie może być z siebie niezadowolona i sfrustrowana.

Po piąte, stała się roszczeniowa. Każdą naszą pomoc zaraz odrzuca, odczytując to jako atak. Jej frustrację odczuwamy my asystenci. Ja ratuję się asertywnością, o czym piszę tutaj, ale obserwuję, że z dyżuru na dyżur jest trudniej. Tworzy dziwne zasady w pracy, na które trudno się zgodzić. Pracownicy odchodzą po kilku dniach, bo jest nieżyczliwa, nieprzyjemna i arogancka. Kiedyś jeszcze mogłyśmy ze sobą porozmawiać, bo znam ją najdłużej, dała sobie coś przetłumaczyć, mogłam na coś ją namówić. Teraz jest to niemożliwe. Bo teraz rozkazuje, a nie współpracuje. Ja nie poddaję się tak łatwo. Ale wiem, że mogę tylko zainspirować drugą osobę do zmiany. Nie mogę jej zmienić. Gdy chcemy kogoś na siłę zmienić, działa to w odwrotnym kierunku. Jak my chcemy kogoś przekonać, co według nas jest słuszne, druga strona odczytuje to jako atak i naszą rację a nie ich rację. A każdy lubi mieć rację. Niestety, niektórzy muszą nauczyć się na swoich błędach. Nie zmienimy tego.

Wierzę, że Młoda zrozumie, że to od niej zależy i tylko od niej, czy będzie miała stałych asystentów i przyjaciół, czy będzie sama. Na razie ma kolegę, który na stałe ją wspiera. Z mamą pogorszyły się jej relacje.

Takie są moje rozważania i wnioski z pracy w tej chwili. Zadaję sobie pytanie, ilu ludzi tak się czuje? Samotni, sfrustrowani, sami ? Ilu z nas swoje frustracje „wylewa” na najbliższe osoby? Ilu ludzi zdaje sobie sprawę, że odejście przyjaciół może być ich winą? Czy warto tak żyć? To my przecież jesteśmy odpowiedzialni za nasze życie oraz za nasze relacje z ludżmi. To może w nas jest coś takiego, że inni nas opuszczają?

Według mnie, praca zawodowa w przypadku osób niepełnosprawnych daje im moc, mobilizuje, daje wartość, rozwija socjalnie. Mówi się „praca uszlachetnia”.

Następnym razem porozważam jak to jest z osobami niepełnosprawnymi w Polsce, które nie mają żadnego osobistego budżetu, których państwo nie rozpieszcza.

MUSZĘ po 60-tce i 80-tce

Obserwuje ludzi starszych w Polsce i w Niemczech, którzy przeszli na ZASŁUŻONĄ emeryturę. Jak już nie MUSZĄ iść do pracy, różnie to z nimi bywa. Bo skoro nie MUSZĄ, to czy CHCĄ? Napiszę o tym również następnym razem.

Czy Wy, drodzy Czytający, macie jakieś rozważania na ten temat? Napiszcie w komentarzach.

Pozdrawiam serdecznie. A ja jednak zabiorę się za ćwiczenia fizyczne. Nie MUSZĘ, ale MOGĘ :).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.