Kiedy spotkałam koleżankę z liceum na standardowe pytanie „Co u niej słychać?”, zwierzyła mi się, że jest cieżko chora i jest w trakcie leczenia. Powiedziałam: „Będzie dobrze, nie martw się”. Nie było dobrze. To było jakiś czas temu. Czułam się wtedy niezręcznie i nie wiedziałam, co powiedzieć. Pewnie nieraz i wy nie wiecie, co powiedzieć, jeżeli ktoś zwierza wam się z dramatu osobistego, związanego z dziećmi, mężem lub rodzicami, czy też zdrowotnego.
Oczywiście pomagamy słowem, rozmową tak jak umiemy najlepiej, tak jak podpowiada nam instynkt.
Dopiero później dowiedziałam się, jak aktywnie słuchać chorego, by go wesprzeć. Aktywnie słuchać, czyli poświęcić mu odpowiednią ilość czasu, odłożyć telefon, wyłączyć telewizor i skupić swoją całą uwagę na rozmówcy. Słuchamy rozmówcy z zamiarem jego zrozumienia. Umiejętność słuchania wpływa na naszą relację z rodziną, z przyjaciółmi, ze współpracownikami oraz w miejscu pracy. Wpływa również na skuteczność naszych działań w pracy, zwłaszcza w branży opiekuńczej i na jakość pracy. Poprawia relacje z dziećmi, bo te często domagają się wyłącznej uwagi, a my nieraz zbyt szybko „biegniemy”. Znacie sytuacje, kiedy ktoś do nas coś mówi, a my zamyślimy się lub rozważamy w myśli tysiąc innych spraw, które mamy jeszcze do załatwienia. ZATRZYMAJ SIĘ, POSŁUCHAJ!
Można słuchać i nie słyszeć. Żeby mówić, trzeba słyszeć.
Czyli jak pocieszyć? Jak wesprzeć rozmową? O tym napisałam w części 1 tutaj. Dziś ciąg dalszy.
Często mówimy do chorego członka rodziny lub przyjaciółki, bądź podopiecznej, która zwierza nam się z kłopotów zdrowotnych „Jakoś to będzie” lub „Będzie dobrze”, „Nie martw się, będzie dobrze” lub „Ja to miałam jeszcze gorzej”. Nieraz czujemy się niezręcznie i w ogóle nie wiemy co powiedzieć przyjaciółce, która z nami dzieli się swoimi problemami.
Gdy mówimy „Jakoś to będzie” osoby chore czują się często zbywana i odrzucone. A przecież my chcemy słowami wesprzeć osobę, pomóc jej, pocieszyć ją. Robimy tak, jak umiemy najlepiej, ale można inaczej.
Najbardziej wspierające jest wsłuchanie się, co ta osoba do nas mówi. Odłóżmy więc nasze przypadłości w tym momencie i nasze choroby, odłóżmy inne obowiązki i skupmy się na wysłuchaniu tej osoby. Możemy powiedzieć „Słyszę, że jest ci ciężko. Czy mogę ci w czymś pomóc?” lub „Widzę, że jest ci trudno, chętnie ci pomogę”. Jak zdarzy się, że w danej chwili nie możemy poświęcić czasu chorej podopiecznej, odstąpić w danej chwili od swoich obowiązków lub musimy coś pilnego załatwić, możemy powiedzieć „Słyszę, jak pani jest ciężko i trudno. Chciałabym potraktować to poważnie. Co pani na to, że przyjdę za dwie godziny i porozmawiamy o tym. Możemy się tak umówić?”.
Nieraz nie jesteśmy w stanie sami pomóc pacjentce i przypuszczamy, że psycholog lub inna osoba mogłaby ją wesprzeć. Możemy powiedzieć „Słyszę, że dotyka pani poważnych spraw. To, co pani mówi, jest na tyle ważne, że mógłaby pani podzielić się tym z psychologiem” lub „To jest istotna sprawa i można o niej porozmawiać z kapelanem”.
Zdarza się też tak, że wpadamy w pułapkę pozytywnego myślenia, widząc sami w tym lek na całe zło i też tak radzimy innym:
„Przejdzie ci to raz dwa, tylko bądź dzielny, zachowując pozytywne podejście do życia” lub „Nie martw się. Co cię nie zabije to cię wzmocni”, „Myśl pozytywnie, bo to sprzyja zdrowiu”, „Zachowaj tylko pozytywne podejście do życia i wszystko będzie dobrze”. Ale to ma bardziej związek z negowaniem rzeczywistości niż realną pomocą choremu. Chory może poczuć się niezrozumiany i „zbywany”. To jest proste powiedzieć „Nic się nie martw, Będzie dobrze”. Lepiej jest usiąść z chorym, zrozumieć jego emocje, jego strach, obawy, lęk, frustrację czy złość bez zaprzeczania i negowania oraz wsłuchać się co mówi i poświęcić mu czas.
Inne zwroty, które są mało wspierające:
„Na pewno z tego wyjdziesz”- mówimy choremu na nowotwór. A skąd my mamy wiedzieć, że on wyjdzie z tej choroby. Nie wiemy tego.
Śp. ksiądz Jan Kaczkowski, który był organizatorem i dyrektorem puckiego hospicjum i który był przy umierających a potem sam zachorował, mówił, jakiego pocieszania nie lubi. Słabe to było, gdy ktoś mówił: „Musisz się trzymać”, „Dobrze ksiądz wygląda” a przecież na wygląd się nie choruje. „Niech ksiądz powie, że ksiądz z tego wyjdzie”. A ksiądz: „Powiedzieć mogę. Wyjdę z tego”, ale to nie ma mocy sprawczej. „Kiedy ksiądz z tego wyjdzie”.
A już ciężkie było to, jak parafianie zaczęli radzić księdzu, by wcierać cieciorkę w nogę, bo to mu pomoże, polecać ziółka siostry Hermedegildy lub robić lewatywy z kawy.
Ksiądz polecał, by pytać, czy czegoś chory potrzebuje. Umówić się na prosty sygnał: „Słuchaj, nie chcę cię nachodzić, nie chcę cię męczyć, ale mój telefon jest dla ciebie dostępny 24 h na dobę. Jakbyś czegokolwiek potrzebował to dzwoń. Lepiej tak, niż po raz setny pytać „Jak się czujesz”. „A jak ty dasz radę”.
Można powiedzieć osobie bliskiej: „Jestem blisko. Kocham cię”. Im bardziej będziemy autentyczni, tym lepiej: „Słuchaj jestem po raz pierwszy w takiej sytuacji, ja nie wiem, co mam powiedzieć”. Nie bójmy się pokazać naszych emocji choremu: „Jest mi również smutno, ale pomogę ci”.
Poruszam temat aktywnego słuchania, gdyż pracuję z ludźmi chorymi, starszymi oraz z osobami z niepełnosprawnością i nieraz nie wiem, co powiedzieć, by nie „zdołować” jeszcze bardziej, sprawić, by chory wiedział, że może na mnie liczyć. Myślę, że wam również, drodzy czytelnicy, przyda się ta wiedza.
W przygotowaniu wpisu wykorzystałam wiedzę zdobytą na szkoleniu z panią psycholog Agnieszką Paczkowską z hospicjum w Gdańsku, z nagrania na YouTube księdza Jana Kaczkowskiego „Jak rozmawiać z osobami chorymi” oraz z własnych doświadczeń.
Pozdrawiam
Krysia