Moje wnioski po kilku latach pracy w Niemczech, cz.1

1 luty 2014r. i mój pierwszy dzień pracy w Niemczech. Przyjechałam pociągiem. Z walizką w ręku. Pełna lęku, niepewności i obaw czekam na dworcu na córkę podopiecznego, która ma mnie odebrać z dworca. Dzięki telefonom komórkowym odnalezienie mnie na dużym dworcu z setką ludzi wokół nie było problemu. Gdy się przywitałyśmy, poczułam ulgę i pomyślałam „Będzie dobrze”.

Dziś nie o tym. Dziś o tym, jakie mam refleksje i jakie mam wnioski po tylu latach pracy w Niemczech.

Po pierwsze

Przyznajmy, praca z osobami starszymi, demencyjnymi, z Alzheimerem, Parkinsonem jest wymagająca, ciężka zarówno pod względem fizycznym jak i psychicznym. Jest to praca z dala od najbliższej rodziny, w innym kraju. Przebywamy z obcymi ludźmi w ich mieszkaniu. Do dyspozycji jest pokój, ale to nie jest Twój własny pokój, to nie jest Twoje własne łóżko, to nie jest Twoja własna poduszka. Trzeba dostosować się do rytmu dnia podopiecznego. To nie jest łatwe. Oczywiście, można się przyzwyczaić, ale to nie jest proste.

Więc jak usiądziesz w ciszy oraz spokoju i przemyślisz, po co tu przyjechałaś, po co znalazłaś się w tej rodzinie, przy takim podopiecznym, to w momencie trudności, zniechęcenia, frustracji, wątpliwości, rozdrażnienia (one będą, nie ukrywajmy), będzie Ci łatwiej.

O wykorzystaniu czasu pracy dla siebie piszę tutaj.

Wyjeżdżamy do pracy z różnych powodów: utrata pracy i konieczność zapewnienia dochodu sobie bądź najbliższej rodzinie w szybkim czasie, ciężka sytuacja finansowa: hipoteka do spłacenia, komornik „na karku”, bankructwo, upadek firmy, decyzja o rozstaniu z partnerem i potrzeba spłacenia go bądź usamodzielnienia się.

Spotykam panie, które nigdy nie pracowały, wychowywały dzieci, a gdy dzieci są już samodzielne i dorosłe, mąż zaczął „wydzielać im pieniądze” (tak, tak drastycznie też jest) a one się z tym nie godzą, więc wyjeżdżają do Niemiec jako opiekunki, gdyż w Polsce grubo po pięćdziesiątce ciężko z pracą.

Teraz w obecnym czasie covid-owym wiele kobiet oraz mężczyzn z branży turystycznej zatrudnia się jako opiekun i wyjeżdża za granicę. Z dnia na dzień. Znajdują w tym momencie tylko takie rozwiązanie.

Powody są różne. Ważne jest jednak, by nie stracić tych lat w Niemczech, tylko je wykorzystać na: naukę języka niemieckiego, na spłacie tego, co powinno być spłacone, na zrobienie oszczędności, na kupno mieszkania, zrobienie kursu, szkolenia czy poszerzenia swoich kompetencji. A może to tylko będzie odpoczynek od kraju, od toksycznej osoby w domu. Może to będzie czas na przemyślenia, bo teraz widzisz swoje życie od zewnątrz. Nieważne. Ważne, żebyś nie „hejtowała siebie” i podopiecznego, żebyś szukała pomocy i rozwiązań a poczucie sensu tej pracy może ci po prostu pomóc.

Dla mnie to ważne.

Po drugie

Ważna jest pewność siebie i poczucie własnej wartości. Kobiety przyjeżdżają do pracy „poharatane” przez życie, przez partnerów, przez rodziców, przez dzieciństwo. Ich pewność siebie gdzieś dawno zniknęła. Poczucie własnej wartości też niskie. Ale to nic. Teraz jest szansa to odbudować. Jeżeli ja to zrobiłam, to też i Wam się uda. Zaopiekuj się sobą. Zajrzyj do swojego wnętrza. Zobacz, co tam jest. Wewnętrzny bajzel? Czy akceptujesz siebie taką jaka jesteś. Jesteś dla siebie przyjacielem, czy wrogiem i krytykiem? Czy czujesz się dobrze sama ze sobą? Nie? Dlaczego?

Zadawaj sobie te pytanie patrząc na siebie w lustro. W ciągu dnia w ciszy. Szukaj i znajduj odpowiedzi.

Praca w takim charakterze nie ułatwi nam pracy własnej w tym względzie. Ale jak podopieczny jest niezadowolony, to nie myśl od razu, że to Niemiec i chce cię wykorzystać. Nie występuj w roli ofiary. Jesteś Polką. Jesteś z tego dumna. Znasz swoją wartość. Dbasz o siebie. Wykonujesz swoją pracę. Tak trzymaj.

Dobra wiadomość jest taka, że pewność siebie można odbudować na nowo. Zła wiadomość jest taka, że nie jest ona dana na zawsze i to, że czujesz się pewna siebie teraz to nie zawsze tak będzie. Pewność siebie można utracić pod wpływem sytuacji życiowych, ale tak jak napisałam, można ją odbudować.

Po trzecie

Wyjeżdżając dobrze jest znać język obcy w stopniu komunikatywnym. Wiem, że teraz z powodu braku personelu, „oszczędności” , proponowane są miejsca pracy bez znajomości języka niemieckiego. Szczerze? Nigdy bym na to nie poszła. Chyba, że musiałabym bardzo pilnie wyjechać. Ale i tak od razu zaczęłabym się uczyć języka w kraju, w którym pracuję. Przecież możliwości są i nie trzeba za nie płacić.

Bez znajomości języka obcego z pewnością moja pewność siebie byłaby na niższym poziomie.

Po czwarte

Stawiajmy granice. Osobiście nie spoufalam się z podopiecznymi, choć to jest nieraz trudne, gdyż jesteśmy we wspólnym gospodarstwie domowym, ale staram się i …. dobrze mi z tym. Nie próbuję się przypodobać, wykonując obowiązki, których nie muszę wykonywać. Nie opowiadam podopiecznym szczegółów o mojej rodzinie, o mojej przeszłości, o moich porażkach, niepowodzeniach itp. Z własnych doświadczeń i z waszych relacji wynika, że podopieczny wcześniej czy później może to wykorzystać a Ciebie będzie bolało. A po co?

Oczywiście są wyjątki.

Na razie to tyle. Zapraszam was do dalszej części wpisu już niedługo. Gdybyście chcieli podzielić się swoimi refleksjami, wnioskami to zapraszam do zamieszczeniu ich w komentarzu lub przesłania na adres e-mail: nieocenioneopiekunki@gmail.com

Z pozdrowieniami

Krysia

3 thoughts on “Moje wnioski po kilku latach pracy w Niemczech, cz.1

  • 26 lutego, 2021 o 11:17 pm
    Permalink

    Krysiu, jak zawsze piękny tekst. Mieszkałam za granicą na stałe ponad dwa lata (Włochy).Znałam kilka podstawowych słów, ale od samego początku wieczorami po pracy brałam słownik do ręki i krok po kroku uczyłam się liczebników, dni tygodnia, najprostszych zwrotów. Byłam zdeterminowana. Zostało to zauważone przez mojego szefa,który bardzo doceniał moją postawę. W moim otoczeniu było bardzo wielu Polaków, ale praktycznie większość z nich nie zadała sobie trudu by nauczyć się czegokolwiek, wiedzieli że jestem w pobliżu i że w razie potrzeby szef będzie rozmawiał ze mną. Kiedy mnie nie było porozumiewali się na migi. Te osoby bardzo często prosiły innych o pomoc przy nawet błahych kwestiach, ponieważ nie potrafili się porozumieć. W weekendy nie wyjeżdżali na wycieczki bo bali się, że z nikim się nie dogadają. Przykro było na to patrzeć. Z pewnością nie jest łatwo zacząć naukę od nowa, ale naprawdę warto choćby dlatego żeby nie żyć w stresie, na samą myśl, że ktoś o coś nas zapyta 🙂 pozdrawiam Kasia K.

    Odpowiedz
    • 27 lutego, 2021 o 11:41 am
      Permalink

      Dziękuję Ci Kasiu, że on tym piszesz. Nauka języka obcego w miejscu, w którym tego języka się używa, wydaje mi się być najlepszym sposobem na szybką naukę. Rzeczywiście nie jest łatwo zacząć naukę. Ale patrząc z perspektywy czasu, każdy może znaleźć swój sposób przyswajania słów, zdań, gramatyki. Ale warto, naprawdę warto ten czas wykorzystać. Łatwiej jest w pracy i łatwiej na rynku pracy, jak się wraca do kraju. Fajnie, że podzieliłaś się z nami malutką częścią Twojego życia. Pozdrawiam Kasiu.

      Odpowiedz
  • 7 listopada, 2021 o 12:16 pm
    Permalink

    Świetnie, że napisałaś o tym niespoufalaniu się z podopiecznymi. Często słyszę jak ludzie nazywają swoich podopiecznych „moim dziadkiem” itd. Nie rozumiem tego kompletnie. Niby to tylko język, ale wiele mówi. Granica w tej relacji jest ważna. Pozdrawiam 🙂

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.