Lubię ludzi. Lubię ich poznawać, rozmawiać z nimi, wymieniać się poglądami i doświadczeniami. W życiu prywatnym lubię rozmawiać z rodziną, przyjaciółmi, znajomymi z pracy, panią ekspedientką i lekarzem. W pracy ze zmienniczkami i z podopiecznymi.
Przypomnę, że pracuję dwa tygodnie w miesiącu 24h i mam trzech podopiecznych, z którymi pracuję. Raz jestem dwa tygodnie u jednego, raz u drugiego. Różnie. Ile dni jestem i u kogo zależy od planu, który układa mi firma.
Nie lubię zmieniać miejsca, w którym pracuję oraz osób, z którymi pracuję. Moi podopieczni więc są stali. Tak szybko się nie poddaję. Humory podopiecznych ruszają mnie coraz mniej, a są zawsze, bo to są też osoby chore.
Mimo, że jestem, pokuszę się o stwierdzenie w dobrych relacjach z podopiecznymi, to zachowuję pewien dystans i trzymam pewną granicę. Nie wiem, czy można to nazwać „ograniczonym zaufaniem”. Zauważyłam, że to pomaga mi w pracy utrzymywać dobre relacje (paradoksalnie).
Nie przekraczam granicy mojej prywatności w szczegółowych opowieściach o mojej najbliższej rodzinie, zwłaszcza o moich problemach, uczuciach, problemach rodzinnych czy życiowych rozterkach. Nie opowiadam wszystkiego o sobie. Podopieczni wiedzą ogólnie, co się u mnie dzieje.
Nie robię zakupów prywatnych przy okazji zakupów z podopieczną dla podopiecznej. Chyba, że są to moje dodatkowe produkty spożywcze, za które ja sama płacę, które wrzucam do koszyka, gdy wspólnie robimy zakupy spożywcze. Ale nie „przeciągam jej” po wszystkich regałach, bo ja akurat szukam i wybieram określonych produktów typowo dla mnie. Na prywatne zakupy chodzę w czasie mojej przerwy.
Z zasady podczas godzin pracy nie rozmawiam prywatnie przez telefon. Gdy ktoś do mnie dzwoni w ciągu dnia odbieram i mówię, że oddzwonię później. Chyba, że jest to bardzo pilna sprawa, którą trzeba załatwić od razu, bądź wiem, że krótka rozmowa nie przedłuży się do godzinnej. Uzgadniam wtedy z podopieczną, że potrzebuję paru minut na rozmowę.
Nie rozmawiam po polsku z koleżankami przy podopiecznej, która jest tuż obok mnie. Ze zmienniczkami Polkami podczas zdania dyżuru rozmawiam po niemiecku przy podopiecznej. Po polsku rozmawiamy, gdy jesteśmy same.
Rozliczam się każdorazowo z wydanych pieniędzy. Trzymam rachunki dłuższy okres. Niektórzy prowadzą zeszyt i na bieżąco wpisują wydatki. Nieraz w niemieckiej firmie są specjalne formularze (ja takie mam), w których wpisuje się wydatki a rachunki przechowuje w kopercie. Dobrze jest to robić sysytematycznie. Nie myślcie sobie, że przez taką praktykę ktoś nie ma do Ciebie zaufania, czy działa przeciw Tobie. To jest normalna praktyka stosowana również przez firmy niemieckie dla wszystkich pracowników. Piszę o tym, gdyż pieniądze to bardzo newralgiczny temat w naszej pracy. Kiedy podopieczna zastanawia się, bądź denerwuje (nie daj Boże), że zostało wydane dotychczas dużo pieniędzy, bądź rodzina kwestionuje wydatki (zdarza się to w naszej pracy dosyć często), przedkładam zeszyt, rachunki i „obgadujemy sprawę”. Gdy prowadzę budżet domowy podopiecznej wiem też mniej więcej, ile pieniędzy zostało do tzw. „pierwszego”.
Nawet jak jestem w super relacjach z moimi młodymi podopiecznymi (pracuję również z osobami niepełnosprawnymi fizycznie) zawsze o czasie zaczynam swoją pracę i nie wykorzystuję swoich dobrych relacji i mówienia na „ty”, by kogoś pouczać, krytykować, poplotkować czy nie wykonywać swoich obowiązków.
Po skończonym dyżurze zostawiam mieszkanie czyste, przekazuję obowiązki zmienniczce, zamykam drzwi i mam wolne od wszystkiego.
Niektórzy opiekunowie zwracają się do swoich starszych podopiecznych „babcia”, „dziadek”. Nie stosuję takiej praktyki. Zawsze pamiętam, że to jest moja praca zawodowa. Zwracam się „pani Albrecht” lub po imieniu, gdy podopieczna wyraźnie sobie tego życzy.
Wiem, że można czuć się w swojej pracy super i można zaprzyjaźnić się z rodziną. Nie dążę do tego i mnie się to jeszcze nie zdarzyło w mojej 4-letniej pracy. Z koleżanką z pracy czy zmienniczką, tak, ale nie z podopieczną.
Co daje mi zachowanie takiego dystansu i nie przekraczania granicy poufałości.
Zdarzają się nieporozumienia, niezgodności charakterów bądź podopieczna zaczyna żyć naszym życiem, lubi poplotkować i później opowiada innym, jakie to My jesteśmy, w negatywnym znaczeniu. A jeszcze to potrafi wyolbrzymić. Możemy się rozczarować, że tak bardzo zaufałyśmy, opowiedziałyśmy o swoich uczuciach a ktoś to wykorzystał. Bądź mówi, gdy coś idzie między nami nie tak: „No bo Ty np. godzinami rozmawiasz przez telefon …bądź wydajesz za dużo”. Wtedy ja z czystym sumieniem odpowiadam: Nie, wcale tak nie jest.
Pozdrawiam wszystkich.
Wreszcie rzeczowy wpis . Bardzo dobrze spisany niezbędnik zachowań opiekunki. Zawsze w swojej pracy zachowywałam pewien dystans do podopiecznych, nie spoufalałam się , nie mówiłam o swoich relacjach rodzinnych , nie mówiłam co sobie kupiłam i rzetelnie rozliczałam się z powierzonych pieniędzy na zakupy. Nie oznacza to , że traktowałam ich chłodno. Zawsze starałam się znaleźć u pdp pozytywy i cechy które wzbudzały we mnie sympatię do nich. Zdawałam sobie sprawę z tego, że jeżeli nie będę odczuwała choć odrobiny sympatii i współczucia do moich podopiecznych praca z taką osobą będzie nie do zniesienia. Zresztą to dotyczy wszystkich zajęć i prac , które wykonujemy. Jeżeli chodzimy do pracy tylko zarobić pieniądze , ale nie lubimy tego co robimy i nie lubimy tych z którymi pracujemy , to wcześnie czy później nastąpi „katastrofa”.
Bardzo rzeczowy komentarz Kaziu :). Myślę, że warto znaleźć pozytywy w swojej pracy. Praca nie musi być pasją, ale wyszukanie dobrych stron pracy zawodowej pozwala uniknąć „katastrofy” w formie depresji, choroby. Nieraz dopada nas wypalenie. Nieraz musimy pracować, bo nie ma innego wyjścia. Ale z czasem z każdej sytuacji jest wyjście i w każdej pracy można znaleźć plusy. Potwierdzasz Kaziu swoim komentarzem, że dystans w naszej pracy jest nam potrzebny. Pozdrawiam
Pozdrawiam,,oczywiście