O moim ostatnim dyżurze … z trudną podopieczną w trudnym czasie, cz.2

„Pod warstwą niezadowolenia z opiekunów, firmy, życia, wirusa, niepełnosprawności, frustracji, pani S. ukryła swoje serce i wydaje mi się dawno zapomniane uczucia ….”, tymi słowami zakończyłam ostatni wpis tutaj.

Nie uwierzycie, ale pani S. podczas pierwszych trzech dni pracy była dla mnie tak trudną podopieczną, że w niedzielę późnym wieczorem napisałam e-mail do firmy, by szukali zmienniczki, gdyż mnie dobrowolnie ciężko będzie tutaj zostać na przedłużonym dyżurze. Nie wiem, co się stało, ale samo podejście podopiecznej było od poniedziałku życzliwsze. Czy to e-mail do firmy, czy koronawirus, czy to jakaś energia, czy to moja cierpliwość? Nie wiem. Fakt faktem, że pani S. otworzyła się i zaczęła opowiadać o swojej rodzinie. Rodzice już nie żyją. Jej mama była zwykłą i niezwykłą osobą. Ciepłą, jak wspomina pani S. Widać to też w uśmiechu mamy na zdjęciu … i w jej oczach … .

Pani S. ma taki zwyczaj, że zapala świecę, taką prawdziwą i bezzapachową przed każdym posiłkiem. To znaczy ja to robiłam, gdyż ona ma niesprawne ręce. Gdy opowiedziała mi pierwszy raz o mamie, po posiłku przy zapalonej świecy to na duszy robiło się cieplej.

Nie miała natomiast dobrych relacji z tatą.

Lubię słuchać, więc ona opowiadała, a ja byłam jej wiernym słuchaczem. Nie spieszyłam się z umyciem naczyń po posiłku czy sprzątaniem. Zadawałam pytania. Jej mama 15 lat chorowała na raka. Rozpoczęło się od raka piersi, potem były przerzuty na inne części ciała. Walczyła. Sama była z zawodu pielęgniarką, pomagała chorym. Zmarła w wieku 61 lat. Tata był kierowcą karetki. Był nerwowy, jak mówi pani S. Wyżywał się na żonie wielokrotnie. Przemoc psychiczna. A ona, mama, żona, dusza kobieta.

Nie dość, że córka niepełnosprawna z powodu wypadku, to jeszcze trudny mąż. Pani S. miała ok. 30 lat,  jak zmarła jej mama. Tata zmarł jakieś 10 lat później. Zawał.

Pani S. była pełni życia nastolatką. W ostatnim dniu roku szkolnego w czerwcu poszła ze znajomymi popływać w rzece. Nie chciała się kąpać, ale po tekstach „Co boisz się? Weź przestań”, weszła do wody. Skoczyła na główkę, uderzyła w dno, złamała kręgosłup, a jeszcze zaplątała się w jakieś zarośla. Ledwo ją odratowali. Jest sparaliżowana od pasa w dół z powodu przerwanego rdzenia kręgowego. Od tego momentu jeździ na wózku. Mieszka sama i ma kilku opiekunów do pomocy w dyżurach 24 h. dzięki tzw. budżetowi personalnemu, który funkcjonuje dla osób z niepełnosprawnością w Niemczech. Opiekunowie są opłacani z tego właśnie budżetu.

Pani S. walczyła o siebie. Pracowała kilka lat w biurze. Po śmierci mamy miała wylew czy zawał, nie pamiętam, była dwa tygodnie w śpiączce, ale ją odratowali.

Od tego momentu nie pracuje. Siedzenie w domu, jak mówi, ją przybiło. Sama czuje, że jest sfrustrowana, nieprzyjemna i to odbija się na opiekunach. Rozmawiałyśmy o tym. Poleciłam psychologa, nie chciała. Zraziła się. Mówię: „Trzeba próbować”.

Jak tu narzekać na zdrowie i życie, jak słyszy się takie historie.

Praca z nią była ciężka z różnych względów, pielęgnacyjnych i jej wyuczonych nawyków. Obserwowała mnie podczas pracy, mówiła jak nastawiać pralkę, ile wrzucać proszku. Obserwowała mnie podczas robienia obiadów. Dziwnie się czułam, taka osaczona. Czułam, że mam mało „oddechu” w tej pracy.

Nauczyłam się tu też wiele. Przypomniałam sobie, że jestem wdzięczna za moją sprawność, za moich rodziców, za moją młodość i zdrowie.

U pani S. trzeba było wykonywać czynności pielęgnacyjne, przekładać ją z boku na bok, ubierać, rozbierać, transferować według określonego porządku. Musiałam się tego nauczyć na pamięć. Dziwne to było, ale powiem wam, że to była dla mnie dobra nauka, żeby koncentrować się na pracy od początku do końca. Nie być rozproszonym, a u mnie bywało z tym ostatnio różnie.

Pani S. bardzo dużo i ciepło wspominała o ich zwyczajach i tradycjach spędzania świąt. Niewiele się one różniły od naszych w Polsce.

Rozstałyśmy się z panią S. w dobrych relacjach. Może kiedyś jeszcze będę miała u niej dyżur. Choć mówi się o niej osoba trudna, to jest coś w niej, coś z dawnej S., co intryguje. Bardzo też pięknie opowiada po niemiecku. Wtedy mówi wyraźnie.

Nie wyczerpałam tematu osób trudnych, więc myślę, że będzie jeszcze część trzecia wpisu.

Z pozdrowieniami

Krysia

2 thoughts on “O moim ostatnim dyżurze … z trudną podopieczną w trudnym czasie, cz.2

  • 20 maja, 2020 o 10:52 am
    Permalink

    Krysiu tak pięknie piszesz i opowiadasz o innych a ja dostrzegę tu Ciebie. Twoja praca jaki Opiekunki jest niezwykła. Bo Ty taka jesteś. Cierpliwa, otwarta i słuchającą potrzeby. Czasem potrzeba czasu na zrozumienie. Bez oceniania. Taka opiekunką jak Ty to skarb. Dziękuję ze moglam Cie poznać. Ou knegi DniaKrysiu

    Odpowiedz
    • 20 maja, 2020 o 3:03 pm
      Permalink

      Dziękuję Małgosiu za ten komentarz. Lubię swoją pracę. Lubię rozmawiać. Lubię pomagać. Pozdrawiam Cię serdecznie. Krysia

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.