Taki napis znalazłam robiąc trening przed biegiem przy ławce powyżej przy promenadzie. Mimowolnie przeczytałam te zdania:
„Miałem zły
dzień,
tydzień,
miesiąc,
rok.
Cholera!
Ja żyję!
„ … ja umieram sobie po cichu, od środka … samotnie”.
„ Coś we mnie umarło …”.
„Tatuś nigdy mi nie powiedział, że kocha swoje dziecko …”.
„Po co ja żyję?”
Nikt nie pisze w ten sposób na ławce flamastrem, gdy jest szczęśliwy. Ilu z nas ma bardzo wiele, pieniądze, wykształcenie, samochód, urządzone mieszkanie, a wewnątrz czuje pustkę, czuje niepokój, czuje niedopasowanie do tego świata? Sam ze sobą nie czuje się dobrze.
Myślę, że te słowa napisał młody człowiek, zagubiony, samotny, nieszczęśliwy, wołający tymi słowami o pomoc!
Ilu z nas czuje się tak samo jak ten młody człowiek? W depresji, w dołku psychicznym?
Dziecko wyczuwa nasz stan. Jest dobrym obserwatorem. Jeżeli my nie czujemy się szczęśliwi, to i ono czuje niepokój w sercu. Jeżeli my nie czujemy się wewnętrznie dobrze to nie potrafimy spokojnie rozmawiać z dzieckiem. Ilu z nas ma traumy z przeszłości w związku z dzieciństwem?
Praca jako opiekunka za granicą nie sprzyja podtrzymywaniu relacji. Trzeba bardzo się starać, by mieć dobry kontakt z dziećmi, z rodzicami i z przyjaciółmi. Ale to wszystko zależy od nas. Można mieszkać z dzieckiem 24 h i nie widzieć, że ono ma poważny problem. Można pracować za granicą i mieć bardzo dobry kontakt z najbliższymi. Liczy się nie ilość relacji a jakość relacji.
Jednak po kilku latach pracy w Niemczech mogę stwierdzić, że najlepiej jest pracować w takim charakterze, gdy dzieci są już w miarę samodzielne i mentalnie dojrzałe. Oczywiście najlepiej byłoby pracować u siebie w kraju, ale każdy ma inną sytuację życiową i każdy wyjechał do pracy za granicą z innego powodu.
Tak!!!! dokładnie tak jest jak piszesz Krysiu. Zgadzam się w 100%. Pozdrawiam Aneta
Aneta, pozdrawiam:).
Coś w tym jest.. Warto nad tym pomyśleć
Maria, warto. Pozdrawiam