Czego sobie życzysz na święta….

Czas przedświąteczny i święta są dobrym czasem na przemyślenia, refleksje, postanowienia, podsumowania i planowanie.

Co jest ważniejsze?

Porządki na zewnątrz, w mieszkaniu czy Twoim wnętrzu? Porządki w Twoim sposobie myślenia, postrzegania siebie, postrzegania świata i innych.

Czy dobrze jest, jak masz świeżo umyte okna, wyszorowane podłogi i przygotowanych masę dań dla innych a sama jesteś zmęczona, wyczerpana i zastanawiasz się dlaczego brakuje Ci sił?

A czy przed świętami i w święta myślisz też o sobie … . Czytaj dalej

Święta w pracy …

Jest grudniowy poranek. Trochę mokro, jednak ja biegnę ulicami miasta i mijam krzątających się pracowników, którzy ozdabiają ulicę światłami bożonarodzeniowymi. Niemcy inaczej spędzają święta. To właśnie dzięki pracy w Niemczech uświadomiłam sobie, jak ważna jest tradycja i jak ważna jest zgodna rodzina, rodzina jako całość.  Odwiedziny, wspólne rozmowy przy stole i wspólne spotkania zespalają i łączą.

U Doris święta to były normalne dni. Wigilii nie obchodziła. U niej to nawet w święta się sprzątało, odkurzało i prało. Tak jakby specjalnie robiła odwrotnie niż inni. Jakby robiła to na przekór wszystkim, robiła komuś na złość, sąsiadom (hałas przy praniu i odkurzaniu) czy opiekunce, która proponuje świętowanie lub sobie, by udowodnić, że to ona tu rządzi. Doris ma korzenie polskie. Męża Niemca. Jej charakter sprawił, że nie ma dobrych relacji z rodziną. Siostra przyjeżdża latem na dwie godziny i zaraz jedzie z powrotem. Nie warto mieć takich relacji. Nieraz bardzo dużo zależy od nas samych. Czytaj dalej

Wampirek energetyczny czy zagubiona dziewczyna … i o świętach słów kilka

Miałam mieć swój dyżur na Święta Wielkanocne. Miałam zacząć w tę środę i przez kolejne 14 dni pracować (pracuję w systemie 2 na 2), ale jakimś cudem firma zmieniła mi plan i jadę dopiero w połowie kwietnia. Huurrra!

Miałam trochę nadgodzin. W Niemczech mówią na to „Übertage”. Nie wiem, jak to przetłumaczyć na polski „Naddni”? :). W grudniu tuż przed Świętami Bożego Narodzenia pojechałam na tygodniowy dyżur. Dziewczyny z biura mojej firmy, ze względu na zwolnienia lekarskie innych pracowników, bardzo potrzebowały kogoś „na gwałt”. Zadzwoniły do mnie. Poprosiły. Pojechałam. Mówi się, że dobro wraca… Może coś w tym jest.

Praca z moją młodą M., o której piszę tu, na nowo pokazała mi i przypomniała, że trzeba mieć swoje zainteresowania czy ulubione zajęcia, które pozwolą nam fajnie i inaczej, niż tylko w domu, spędzać czas i być w kontakcie z innymi ludźmi. Czytaj dalej