Naprzeciw „jesiennej chandrze”-o „moim minimum” … cz.1

W tym roku mieliśmy piękne lato i mamy barwną słoneczną jesień. Ale już w tej chwili o 16.00 powoli zapada zmrok a o 7.00 rano jest jeszcze ciemno.

Jesień bywa ciężką porą roku dla nas. Kiedy do deszczowej i ciemnej aury dochodzą: stresowa praca, kłopoty rodzinne, marudząca podopieczna „dołujemy się” szybciej i częściej, nie mamy tyle cierpliwości i przechodzimy kryzysy. Jesień to cięższa pora roku dla chorujących, zwłaszcza na depresję i dla osób starszych.

Dla mnie też kiedyś była cieżka, cięższa od pozostałych pór roku. To się zmieniło. Zmieniło się od czasu, kiedy zmieniłam pracę, na taką, jaką naprawdę lubię i od kiedy zaczęłam systematycznie biegać i robić „moje minimum”. Czytaj dalej

Jakaś depresja … ?

Jest początek września 2006 roku. Dzieci mają pierwszy dzień nowego roku szkolnego, a ja nie mam siły wstać. Wstaję z ociąganiem zmęczona. Znów zmęczona. Przecież niedawno miałam urlop. Szykuję siebie, dzieci i wychodzę. Czuję, że nie ma siły, dzień pochmurny, lęk i niespokojne myśli. Jak dziś poradzę sobie w pracy? Tyle obowiązków, a ja czuję, że już nie wykrzeszę z siebie sił. Córka idzie w swoją stronę do szkoły, a ja odprowadzam syna do przedszkola. Czuję, że w przedszkolu jest mi duszno. Marzę o tym, by jak najszybciej wyjść, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Wychodzę, oddycham głęboko … . Czytaj dalej