O innej ciszy …

Biegnąc sobie dzisiaj rano i rozmyślając „wydedukowałam”, że znam dwa rodzaje ciszy. Pomyślałam, że Wam o tym napiszę. Teraz zabierając się do pisania myślę, że są nawet trzy.

Pierwsza, gdy powstaje w wyniku nieporozumienia czy konfliktu z pacjentem w naszej pracy, po których nastaje cisza między nami i wymieniamy zdania z konieczności, pytając co kupić lub podczas porannej i wieczornej toalety. Taka cisza jest między partnerami, małżonkami po kłótni. Są wtedy tzw. ciche dni, w których w ogóle nie odzywamy się do siebie lub tylko z konieczności wymieniamy komunikaty. Może się zdarzyć, że pokłócilismy się przez drobnostkę, nie wyjaśniliśmy sobie wszystkiego od razu, nastała cisza, po której żaden z partnerów nie chce przeprosić i pierwszy wyciągnąć ręki. Lub na przykład cisza między szefem a pracownikiem. Czytaj dalej

Naprzeciw „jesiennej chandrze” – o „moim minimum”… cz.2

Zapisuję kolejne strony mojego zeszytowego pamiętnika. Pamiętnikowi pisanemu własnoręcznie nie dorówna żaden blog. Jestem w domu. Jest wcześnie rano. Sobota. Jest cisza. Domownicy jeszcze śpią. A ja piszę. Mam wolne. Kiedyś pisałam tylko wtedy, gdy było mi źle. Teraz piszę również wtedy, gdy czuję radość, spokój wewnętrzny i wdzięczność, opisuję moje „magiczne” chwile i moje „tu i teraz”. Jest mi dobrze.

Oprócz pisania pamiętnika i bloga lubię robić wiele rzeczy. Czytaj dalej