O innej ciszy …

Biegnąc sobie dzisiaj rano i rozmyślając „wydedukowałam”, że znam dwa rodzaje ciszy. Pomyślałam, że Wam o tym napiszę. Teraz zabierając się do pisania myślę, że są nawet trzy.

Pierwsza, gdy powstaje w wyniku nieporozumienia czy konfliktu z pacjentem w naszej pracy, po których nastaje cisza między nami i wymieniamy zdania z konieczności, pytając co kupić lub podczas porannej i wieczornej toalety. Taka cisza jest między partnerami, małżonkami po kłótni. Są wtedy tzw. ciche dni, w których w ogóle nie odzywamy się do siebie lub tylko z konieczności wymieniamy komunikaty. Może się zdarzyć, że pokłócilismy się przez drobnostkę, nie wyjaśniliśmy sobie wszystkiego od razu, nastała cisza, po której żaden z partnerów nie chce przeprosić i pierwszy wyciągnąć ręki. Lub na przykład cisza między szefem a pracownikiem. Czytaj dalej

Naprzeciw „jesiennej chandrze” – o „moim minimum”… cz.2

Zapisuję kolejne strony mojego zeszytowego pamiętnika. Pamiętnikowi pisanemu własnoręcznie nie dorówna żaden blog. Jestem w domu. Jest wcześnie rano. Sobota. Jest cisza. Domownicy jeszcze śpią. A ja piszę. Mam wolne. Kiedyś pisałam tylko wtedy, gdy było mi źle. Teraz piszę również wtedy, gdy czuję radość, spokój wewnętrzny i wdzięczność, opisuję moje „magiczne” chwile i moje „tu i teraz”. Jest mi dobrze.

Oprócz pisania pamiętnika i bloga lubię robić wiele rzeczy. Czytaj dalej

Spacer i wyjście z domu– jak ważne dla opiekuna

Pani E., lat 88, jedna z moich podopiecznych w Niemczech, była chora na demencję. Po dwóch tygodniach pracy z nią byłam zmęczona. Bardzo zmęczona. Zwłaszcza że, pani E. mieszkała wraz z mężem, nerwowym i nie mającym cierpliwości do chorej żony. Opiekowałam się tylko panią E. Nie miałam jeszcze dużego doświadczenia w pracy jako opiekunka. Praca była dla mnie wyczerpująca psychicznie. Zaczęła mnie przytłaczać. Pracowałam w systemie „dwa na dwa miesiące”, czyli dwa miesiące pracowałam 24 h w Niemczech i dwa miesiące miałam wolne, wracając do Polski. Czytaj dalej